Teściowa oddała swoje mieszkanie synowi, a ode mnie domaga się remontu, ale słyszą

Od samego początku relacje z teściową nie były łatwe. Krystyna, bo tak miała na imię, zawsze miała swoje zdanie na każdy temat i nie bała się go wyrażać. Jednak mimo różnic starałam się zachować spokój. Kiedy kilka miesięcy temu oddała swoje mieszkanie mojemu mężowi, myślałam, że w końcu nasze relacje się poprawią. Niestety, rzeczywistość okazała się inna.

Niespodziewane żądania

Krystyna zamieszkała w mniejszym mieszkaniu, a to, które oddała synowi, miało służyć nam jako inwestycja na przyszłość. Niestety, mieszkanie wymagało gruntownego remontu, a teściowa zaczęła domagać się, żebyśmy sfinansowali prace. Kiedy mąż zasugerował, że powinniśmy podzielić koszty, Krystyna zwróciła się bezpośrednio do mnie, jakby mąż w tej sprawie nie miał nic do powiedzenia.

„Skoro to teraz wasze mieszkanie, to powinnaś zapłacić za remont. W końcu to będzie twój nowy dom, prawda?” – powiedziała, jakby wszystko było już przesądzone.

Moja odpowiedź

Z początku byłam zaskoczona. Jak mogła tak po prostu zażądać ode mnie pieniędzy na remont mieszkania, które sama przekazała swojemu synowi? Przez chwilę zastanawiałam się, czy może rzeczywiście powinniśmy się do tego przyczynić, ale po chwili refleksji postanowiłam odpowiedzieć szczerze i bez ogródek.

„Krystyno, to mieszkanie jest twojego syna, a ja nie zamierzam płacić za coś, co wcale nie jest w mojej gestii. Jeśli chcesz, żebyśmy sfinansowali remont, to musimy ustalić zasady – ale nie możesz po prostu domagać się ode mnie pieniędzy” – powiedziałam stanowczo.

Teściowa zamarła. Była w szoku. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi, a ja poczułam, jakby kamień spadł mi z serca.

Nieoczekiwany obrót spraw

Teściowa przez chwilę milczała, a potem zaczęła narzekać, że nigdy nie myślałam o rodzinie, że ona oddała nam wszystko, a teraz nie jestem nawet gotowa pomóc. Słysząc to, postanowiłam raz na zawsze zakończyć tę dyskusję.

„Krystyno, oddałaś to mieszkanie swojemu synowi, a nie mnie. Jeśli chcesz, żebyśmy zainwestowali w ten remont, to potrzebujemy jasnych zasad. Nie będę płacić za coś, co nie jest moją odpowiedzialnością. To wasza sprawa” – zakończyłam.

Zaskoczyło mnie to, że mąż w końcu stanął po mojej stronie, zgadzając się z moimi słowami. Teściowa była wyraźnie zaskoczona, a ja poczułam ulgę, że w końcu powiedziałam to, co leżało mi na sercu.

A wy co byście zrobili na moim miejscu? Czy bylibyście gotowi finansować coś, co nie jest waszą odpowiedzialnością? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!