Mąż chętnie zabierał wnuczkę na spacery. Nie wiedziałam, że mała bawiła się sama, a dziadek podrywał baby na placu zabaw

Każdego popołudnia mąż z radością zabierał wnuczkę na plac zabaw. Cieszyło mnie, że tak dobrze odnajduje się w roli dziadka. Nie przypuszczałam jednak, że te spacery kryją tajemnicę, która wstrząśnie całą rodziną…

Zaczęło się od niewinnych uśmiechów i rozmów na ławce, ale to, co odkryłam, wywróciło mój świat do góry nogami. Wnuczka zdradziła mi pewien szczegół, który otworzył mi oczy na całą prawdę…

Dziadek na medal – czy na pewno?

Mój mąż zawsze był ciepłym i rodzinnym człowiekiem, a jego relacja z naszą wnuczką, pięcioletnią Anią, wydawała się wyjątkowa. W każdą sobotę wczesnym popołudniem zabierał ją na plac zabaw, a ja w tym czasie mogłam spokojnie zająć się domem lub odpocząć. „Nie martw się o nic, to nasz czas z Anią” – mówił z uśmiechem.

Ania zawsze wracała szczęśliwa i opowiadała o zabawach na zjeżdżalni, huśtawkach czy lodach. Uwielbiała te spacery z dziadkiem, a ja byłam wdzięczna, że tak dobrze się dogadują. Jednak pewnego dnia zauważyłam coś dziwnego – jej nowa lalka.

„Od cioci” – ale jakiej?

„Kto ci kupił tę lalkę, Aniu?” – zapytałam z uśmiechem. Mała spojrzała na mnie i odpowiedziała: „Ciocia Kasia. Dziadek mówił, że to prezent”. Moje brwi uniosły się w zdziwieniu. Nie znałam żadnej „cioci Kasi”.

Kiedy wieczorem zapytałam o to męża, machnął ręką. „To tylko pani, która była na placu zabaw. Rozmawialiśmy chwilę, a Ania tak się spodobała, że dostała lalkę”. Coś w jego tonie mnie zaniepokoiło, ale odpuściłam. Do czasu.

„Babciu, dziadek kazał mi iść na zjeżdżalnię”

Kolejna sobota przyniosła więcej niespodzianek. Ania wróciła do domu z kolejną „pamiątką” – kolorowym balonikiem. Tym razem nie czekałam do wieczora. „Aniu, gdzie byłaś, kiedy dziadek ci kupił ten balon?” – zapytałam.

„Dziadek rozmawiał z panią na ławce. Powiedział, żebym poszła na zjeżdżalnię sama” – odpowiedziała beztrosko. Coś we mnie pękło. Czyżby mój mąż zostawiał wnuczkę bez opieki, by rozmawiać z obcymi kobietami?

Plac zabaw czy randkowy park?

W kolejny weekend postanowiłam to sprawdzić. Udałam, że wychodzę na zakupy, ale w rzeczywistości udałam się na plac zabaw. To, co zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Mój mąż siedział na ławce z młodą kobietą, śmiał się i wyraźnie flirtował. W tym czasie Ania bawiła się samotnie, zjeżdżając po ślizgawce. Wyglądała na szczęśliwą, ale ja czułam gniew i rozczarowanie.

Konfrontacja pełna emocji

Wieczorem, gdy Ania zasnęła, nie wytrzymałam. „Co ty wyprawiasz na tym placu zabaw?! Flirtujesz z kobietami, zamiast pilnować wnuczki?!”. Mąż próbował się bronić, ale jego wymówki były mętne. „To tylko niewinne rozmowy. Ania zawsze jest bezpieczna, wszystko mam pod kontrolą” – powtarzał. Nie mogłam w to uwierzyć. „Dziadek roku” okazał się być zwykłym podrywaczem.

Prawda wychodzi na jaw

W końcu przyznał się, że czuł się zaniedbany w naszym małżeństwie i rozmowy z innymi kobietami dawały mu pewnego rodzaju emocje. Nie spodziewał się jednak, że jego „niewinny flirt” przekształci się w coś więcej. Jedna z kobiet – „ciocia Kasia” – zaczęła go nękać, żądając, by podjął kolejne kroki. Nie wiedział, jak z tego wybrnąć.

Jak wy byście postąpili? Co myślicie o tej historii? Czy mąż zasłużył na wybaczenie, czy jego zachowanie było niewybaczalne? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!